środa, 28 maja 2014

Rozdział 6 - ,,nie czułam nic, prócz smutku"

20 wrzesień 2014, perspektywa Elle

            Udało mi się - zorganizowałam imprezę, na której bawiło się moje liceum. Każdy wyglądał na zadowolonego. Z głośników rozbrzmiewała impreza muzyka, do której tańczyła większość zgromadzonych osób w parku. Pozostali leżeli ze swoimi drugimi połówkami na leżakach, pili alkohol albo zajadali się przygotowanymi przeze mnie przekąskami. Do misek porozsypywałam chipsy o różnych smakach, popcorn, krakersy oraz jakieś cukierki. Na białych, plastikowych leżakach położyłam miękkie kocyki. Pod drzewami również spoczywały koce. Załatwiłam od ojca wielgaśny, dmuchany zamek, na którym skakały S.Z.D.K. (Szmaty Z Drugiej Klasy) i podrywały starszych chłopaków. Nie pasowało mi to i miałam ochotę je stamtąd wypieprzyć, ale zadawały się z czirliderkami.
            Podeszły do mnie bliźniaczki, które dowodziły drużyną czirliderek z mojej szkoły. Lola ubrała się w brzoskwiniową sukienkę, jak dla baletnicy. Do ślicznej sukieneczki dobrała wysokie, białe koturny. Za to jej siostra, Lily, wybrała białą sukienkę z koronki i obcasy w tym samym kolorze.
- Masz szczęście, Richards. - oznajmiła Lola, popijając piwo z plastikowego kubeczka.
- Podoba się innym. - Lily spojrzała na siostrę, po czym dodała: - Nam zresztą też.
- Czyli, że... - zaczęłam podekscytowana.
- ...zostajesz w drużynie. - dokończyły razem z uśmiechem.
- Łiiiiii! - zawołałam szczęśliwa, rzucając się bliźniaczkom na szyję. - Dziękuję.
- Więcej tego nie rób. - zaśmiała się Lola, po czym odeszła ze swoją siostrą w stronę tłumu.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
            Gdzie jesteś? Odezwij się. Proszę... - wystukałam do Matty'ego. Mój chłopak nie odbierał telefonów, ani nie odpisywał na moje SMS-y. Wiedziałam, że jest na imprezie. Żaden nastolatek nie przegapiłby biby w parku z czirliderkami.
            Poszukiwałam mojego ukochanego, pośród tańczącego tłumu, ale nie było go tam. Nie leżał na kocu, ani nie stał przy stole. Coraz bardziej wątpiłam w to, że jest w parku. Gdzie on do cholery jest?!, pomyślałam. Prawie każdy leżak był pusty. Tylko jeden by zajęty przez całującą się parę.Zdesperowana, podeszłam do nich i stuknęłam dziewczynę w ramię.
- Czego chcesz? - warknęła, obracając się w moją stronę.
            Spojrzałam na twarz owej dziewczyny. Była to Molly. Haha, ciekawe co za debil się całuje z gorylem, zaśmiałam się w duchu, po czym przyjrzałam się chłopakowi. Ugięły się pode mną nogi. Zmiękły mi kolana. Nie, nie, nie! To niemożliwe, myślałam. To był Matty. Mój chłopak.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam, po czym uciekłam, by ta szmata nie zobaczyła moich łez.
            Usiadłam na najbardziej oddalonym kocu. Ukryłam twarz w kolanach i całkowicie się rozkleiłam. Zawalił się mój świat. Nie miałam sił nawet na płakanie. Ciągle krztusiłam się łzami. Kochałam tego debila całym moim sercem. Znaczył dla mnie więcej, niż ktokolwiek. To był pierwszy chłopak, w którym się zakochałam. Moja pierwsza miłość zakończyła się w najgorszy z możliwych sposobów. Nienawidziłam zarówno Matty'ego, jak i Molly,
            Nie w ten sposób wyobrażałam sobie tamten wieczór. Miało być idealnie. Chciałam tańczyć, pić, całować się, po prostu bawić się na całego. Miałam przeżywać wspaniałe chwile z moim skarbem, a wyszło zupełnie inaczej. Mój chłopak zdradził mnie z najwredniejszą dziewczyną w całym liceum.





Przepraszam, Channel, że rozdział jest krótki. Nie wiem, co w nim napisać, na prawdę. Dziękuję Abrahamers, za to że jest ze mną od początku. Kocham Was. To wy dajecie mi najwięcej motywacji. ♥
                     

Rozdział 5 - złamane serce

20 wrzesień 2014, perspektywa Cassie, dla Channel Larsson


           Byłam na szkolnym boisku i przyglądałam się grze chłopaków z drużyny futbolowej i treningowi czirliderek. Było mi strasznie gorąco, mimo tego, że siedziałam w bokserce, szortach i sandałkach, ukryta w cieniu pod drzewem. Towarzyszyła mi Kelsey, która słuchała muzyki. Wpatrywałam się w umięśnione ciało Collina i zachwycałam się w duchu.
           Trening się skończył. Collin zaczął iść w moją stronę, a ja w jego. Uśmiechaliśmy się do siebie i machaliśmy rękami. Nagle do mojego chłopaka doskoczyło stado dzikich drugoklasistek. Wszystkie te dziewczyny były ubrane w kuse, kolorowe szorty i obcisłe podkoszulki z ogromnym dekoltem, odsłaniające pępek i zgrabny brzuch. Chichotały i ciągle szeptały Wilsonowi coś na ucho. Jednak Collin nic z tym nie robił i cierpliwie stał. On chce wzbudzić we mnie zazdrość, czy co?, pomyślałam i obróciłam się na pięcie.
           Załamana, szłam przed siebie. Tamte dziewczyny były ode mnie młodsze, ładniejsze i odważniejsze. Z oddali słyszałam ciche wołanie Collina ,,Cassie!", ale postanowiłam je ignorować.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           - Halo, Cassie? - zapytała moja przyjaciółka.
- Tak. - mruknęłam, ocierając łzę z policzka.
- Weźmiesz z domu balony?
- Jasne.
- Przyjedź za dwie godziny do parku. - rozkazała mi Elle. - Wtedy wszystko będzie gotowe.
- Dobra, dobra. - rozłączyłam się.
           Wiedziałam, że Collin przyprowadzi jakąś drugoklasistkę, by mi dopiec. Chciałam wyglądać jak najlepiej. Skierowałam się, więc w stronę mojej szafy i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Wybrałam pudrową minisukienkę z cekinami na dekolcie. Do tego białe szpilki na dosyć wysokim obcasie. Szyję i nadgarstki ozdobiłam srebrną biżuterią, a do ręki wzięłam białą kopertówkę. Rozwiesiłam te ubrania na wieszaku, po czym poszłam się wykąpać.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Weszłam do wanny, zanurzając się w gorącej wodzie, do której dodałam arbuzowego płynu. Umyłam włosy, po czym siedziałam w wannie, póki woda nie stała się zimna. Rozmyślałam o drugoklasistkach i przyszłości mojego związku z Collinem. Bałam się, że pewnego dnia zobaczę mojego chłopaka z jedną z młodszych uczennic mojego liceum.
           Szczególnie martwiła mnie Sadie Saxton. Była to uczennica drugiej klasy. Należała ona do trójki najseksowniejszych i najpiękniejszych dziewczyn w szkole - oczywiście według chłopaków. Dla mnie była wredną, głupią szmatą i tyle. Podrywała każdego chłopaka i kusiła wyglądem. Ubierała szorty, wbijające się jej w tyłek i ciasne koszulki, odsłaniające pępek i zgrabny brzuch, z wielkim dekoltem.
           Osuszyłam moje ciało, po czym owinęłam się białym ręcznikiem i ruszyłam do mojego pokoju. Usiadłam przy toaletce, po czym podłączyłam do prądu suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Po krótkim czasie były suche, więc rozczesywałam je, nucąc ,,He Is We". W końcu ubrałam się w przygotowany wcześniej przeze mnie zestaw ubrań. Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, po czym spakowałam do kopertówki telefon, klucze i jakieś pieniądze. Napisałam SMS-a do Kelsey; Kelsey jestem już gotowa. Możesz przyjeżdżać, po czym wyszłam z pokoju, zamykając za sobą moje drzwi.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Weszłam razem z Kelsey do parku na przygotowane przez Elle przyjęcie Wszystko było tam śliczne. Drzewa łączyły kolorowe serpentyny i wstążki. W niektórych miejscach, do wstążek przyczepione były balony w różnych kolorach tęczy. W parku rozstawione były stoliki przykryte białymi obrusami. Na każdym stoliku znajdowało się mnóstwo alkoholu, przekąsek i napojów. Oprócz tego były tam leżaki z kocykami, dmuchany zamek oraz rozłożone przy drzewach koce. Nie miałam pojęcia, skąd Elle wzięła to wszystko, ale podobało mi się tam.
             - I jak, podoba się? - zapytała moja przyjaciółka, gdy podeszła do mnie i Kelsey.
- Bardzo. - uśmiechnęła się Kelsey.
- Ej, Cassie, masz te baloniki dla mnie? - zapytała.
- O kurwa. - złapałam się za głowę. - Przepraszam, zapomniałam.
- Nie no, dobra. - Elle uśmiechnęła się - Poradzę sobie.
            Elle była średniego wzrostu i szczupłą dziewczyną. Miała włosy w ciemnym odcieniu blondu i wielkie brązowe oczy. Uroku dodawał jej malutki nosek i słodki uśmieszek. Ubierała się w dziewczęce i krótkie sukienki. Rzadko kiedy można było zobaczyć ją w trampkach i dresach.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
              Impreza trwała. Szłam sobie po parku z plastikowym kubkiem, popijając z niego Coca-Colę. Przyglądałam się tańczącym parom. Gdzie ten Collin?, myślałam i szukałam go wzrokiem. Nie przyszedł, czy co?, zastanawiałam się. W końcu zobaczyłam, coś co złamało mi serce.
              Collin tańczył z nią.
              Drugoklasistka odebrała mi chłopaka.
              Sadie Saxton była lepsza ode mnie.

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 4 - ,,to niemożliwe"

19 wrzesień 2014, perspektywa Elle         

           Mrugnęłam kilka razy. Nie, to nie może być prawda, pomyślałam i uszczypnęłam się w rękę. Eh...To nie sen, a szkoda, dodałam w myślach i szybkim tempem podeszłam do chłopaka, stojącego przy mojej szafce.
Ignorujcie napis na samym spodzie gif-u
           Takowy chłopak nazywał się David Stone. Był on wysokim, czarnowłosym chłopakiem o oczach ciemnych jak węgiel. Słynął on w szkole z dziwnych tekstów i min. Ciągle wyglądał jak trup. Często zakradał się do mnie do tyłu i gadał jakieś głupoty. Kiedyś podszedł do mnie i powiedział ,,Mój kolega zbiera krew do filmu o wampirach, w którym występuję, użyczysz mi swojej?". 
           Nie wiedziałam, czego on chce od mojej szafki, ale modliłam się, by to nie on podrzucał mi te wszystkie prezenciki. Nie przeżyłabym tego, że zakochałam się w nim, największym dziwaku w szkole. 
           - Co ty robisz?! - krzyknęłam, szarpiąc go za ramię, tym samym odciągając od mojej szafki.
- Nic... - szepnął, patrząc na mnie spojrzeniem świra. 
- To ty mi podrzucasz te wszystkie rzeczy? - pytałam, coraz bardziej załamana.
- Tak. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Ugięły się pode mną nogi. Ukucnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. - Nie martw się, to nie ja Cię kocham.
- Co?! - wstałam na równe nogi. - A kto?!
- Matty McKibben. - uśmiechnął się. - Na prawdę myślałaś, że poleciałbym na Ciebie? Jesteś zbyt płaska, jak dla mnie. Nie lubię desek.
- Pff. - prychnęłam. - Dobra. Gdzie jest Matty?
- Tam. - wskazał palcem na chłopaka z 4 klasy, który stał przy wodopoju. 
- To ja idę, pa, David.
           Podeszłam do przystojniaka z czwartej klasy. Matty McKibben miał cudne, złociste i piękne włosy oraz wspaniałe, morskie oczy, w których można było utonąć, jak w niebieskim morzu. Matty był wysoki i umięśniony. Miał oryginalne i markowe rzeczy, bo sponsorowali mu je bogaci rodzice.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej. - zmierzył mnie calutką wzrokiem. Patrząc na moje ciało, uśmiechał się. - Co tam?
- David - wskazałam palcem na dziwnego chłopaka, wąchającego przy swojej szafce banana - podrzucał mi interesujące rzeczy do szafki. - wyciągnęłam z torby jeden z liścików.
- Nom, pokarz to. - chłopak z uśmiechem przejął ode mnie kopertę.
- Powiedział, że to od Ciebie.
- To dobrze Ci powiedział.
- Nie wierzę Ci. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- To uwierz.- Matty objął mnie w pasie i złożył na moich ustach gorący, namiętny pocałunek.
           Przez moje ciało przeszły dreszcze, a w moim brzuchu narodziły się miliony motylków.






 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Usiadłam na moim łóżku i przeniosłam laptopa z biurka na moje kolana. Włączyłam Facebooka. Przeglądałam go w spokoju, aż nagle zobaczyłam nowe wydarzenie z życia McKibbena. ,,W związku z użytkownikiem Elle Richards". Dodał je godzinę temu, a polubiło je ponad sto osób. Komentarze były przesycone zazdrością i sztuczne, tak bardzo jak to tylko możliwe.
           Ze szczęścia przytuliłam się do pierwszej, lepszej poduszki, leżącej na moim łóżku. Szybko chwyciłam w ręce mój telefon i wybrałam numer Cassie, by podzielić się z nią radosną nowiną. Minęło kilka sygnałów. Cassie nadal nie odbierała. Wkurzyłam się i nawet nie nagrałam jej wiadomości na poczcie głosowej.
           Chciałam, by każdy wiedział o moim nowym związku, więc napisałam w statusie ,,kooooocham bardzo mocno" i oznaczyłam Matty'ego. Do tego polubiłam mu wszystkie zdjęcia i skomentowałam je serduszkami i buziaczkami. Pod statusem od razu pojawiły się polubienia i komentarze od zazdrosnych dziewczyn. ,,On to chyba był z każdą", takie i tym podobne komentarze czytałam w spokoju. Miałam te zazdrosne szmaty głęboko w dupie.
           Czułam, że Matty mnie kocha. Miałam niezawodny instynkt i moje przeczucia przeważnie się sprawdzały.


piątek, 23 maja 2014

Rozdział 3 - ,,jestem czirliderką!"

19 wrzesień 2014, perspektywa Elle

           Idąc korytarzem, zauważyłam duże ogłoszenie: Szkolna grupa czirliderek ogłasza nabory do składu. Przyjmiemy trzy najbardziej uzdolnione dziewczyny. Eliminacje odbędą się po lekcjach na sali gimnastycznej.
Pozdrawiają przewodniczące drużyny,
Lola i Lily
           - Kelsey! - krzyknęłam podniecona. - Widzisz to?
- Co? - zapytała zdezorientowana. Gapiła się na dwie całujące się dziewczyny. W końc odwróciła swój wzrok i skierowała go na kartkę, którą wskazywałam palcem. Przeczytała treść ogłoszenia, mamrocząc przy tym. - I co z tego?
- Idziesz na salę gimnastyczną? Może Ci się uda... - namawiałam moją przyjaciółkę.
- Nie. Czirliderki to tępe szmaty. - stwierdziła Kelsey. - Po za tym jest tam Molly, Abby, Lola i Lily. Nie ma tam nikogo normalnego.
- Będąc czirliderką, stanę się lubiana i popularna. - przekonywałam ją dalej. - To szansa, by zmienić się z szarej myszki w gwiazdeczkę.
- Rób, co chcesz. - westchnęła brunetka.
 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Pchnęłam szerokie drzwi od sali gimnastycznej. Moim oczom ukazały się chude dziewczyny w niebiesko-biało-żółtych sukienkach i białych tenisówkach. Każda z nich miała włosy związane w wysokiego kucyka i wpiętą kokardę w kolorze niebieskim. Na trybunach siedziały dziewczyny z zeszłorocznego składu, a na dwóch krzesełkach na środku zasiadały przewodniczące drużyny, bliźniaczki Lily i Lola. Były wredne, a do ekipy czirliderek przyjmowały bogate zołzy, ale liczyłam na moje szczęście.
           - Cześć. - przywitałam się z nimi, podchodząc do Lily i Loli.
- Powiem to prosto z mostu; nie mam ochoty tracić na Ciebie czasu. - odezwała się Lily.
- Bądźmy ze sobą szczere: w grupie czirliderek nie liczy się talent, tylko wygląd. - przemówiła Lola.
- Ty wyglądasz znośnie. - kontynuowała jej bliźniaczka. - Więc masz tylko jedną rzecz do zrobienia.
- Zorganizuj imprezę z okazji nowego składu drużyny czirliderek.
- Nie podołasz - wylatujesz. - dodała Lily.
-  Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się, na myśl o tym, jak zła jest teraz Molly.
Lola rzuciła mi sukienkę czirliderki i śnieżne tenisówki, a ja pisnęłam z radości i pobiegłam do łazienki, by się przebrać w nowy strój.
 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Przebrana w strój czirliderki szłam dumnie korytarzem, uśmiechając się przy tym do każdego. Byłam ubrana w śliczną granatową sukienkę z żółtym trójkątem wokół dekoltu i napisem ,,TITANS" na piersiach. Do sukienki dołączona była pod spód biała obcisła bluzka na długi rękaw i śnieżnobiałe tenisówki. W takim stroju poczułam się pewna siebie i odważna. Czułam spojrzenia zazdrosnych dziewczyn i szepty chłopaków, typu ,,ale dupcia!". Denerwowali mnie tacy chłopacy, ale akurat wtedy mi to nie przeszkadzało. Idąc korytarzem spotkałam Molly.
- Odejdź z drużyny. - zdenerwowana dziewczyna zmierzyła mnie spojrzeniem.
- Nie.
- Powiedziałam: odejdź. - Molly powoli mówiła każdą sylabę, tak bym wszystko dobrze zrozumiała. - Czirliderki to nie biedne szmaty. Przez Ciebie stracimy szacunek.
- Serio? Myślałam, że nikt już Was nie szanuje, bo jesteś tam. - uśmiechnęłam się złośliwe. - No wiesz, przeważnie czirliderki wyglądają, jak motylki, a nie goryle.
           Molly prychnęła i odeszła, obracając się na pięcie. Zdenerwowanie znienawidzonej przeze mnie czirliderki dało mi jeszcze więcej energii. Wyjęłam z torby telefon i zadzwoniłam do Cassie.
           - Halo, Cassie? - odezwałam się.
- Tak.
- Jestem czirliderką. - mówiłam podekscytowana.
- To fajnie. - mruknęła.
- Co się stało?
- Tak się składa, że jadę z Collinem do kina.
- Aha, to nie przeszkadzam. - Już miałam się rozłączyć, ale oświeciło mnie. - Poproś ładnie ode mnie Collina, żeby mi pomógł zorganizować imprezę z okazji nowego składu czirliderek, dobrze? Prooooooszę.
- No, dobra. Coś wymyślimy. A na kiedy?
- Ten piątek.
- Ale jest środa! - zdenerwowała się moja przyjaciółka.
- Nie bój dupy, wspólnie damy radę. - zakończyłam połączenie i schowałam telefon do torby.
           Z daleka zobaczyłam coś niezwykłego. Największy dziwak w szkole, David Stone, stał przy mojej szafce i wciskał do niej kopertę. Stałam zamurowana. To niemożliwe.


czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 2 - ,, (...) to Cassie, moja dziewczyna"



18 wrzesień 2014, perspektywa Collina

           Patrzyłem jak Cassie odbiegała ode mnie. Nawet nie próbowałem jej zatrzymać, bo wiedziałem, że to nic nie da. Byłem lekko zszokowany. Nie myślałem, że to aż tak widać, że nie chciałem jej przedstawić mojej paczce. Bądźmy szczerzy, nie polubiliby jej. Jestem tego pewny. Jednak nie powinienem jej tak traktować. Cassie to wspaniała dziewczyna, a ja najwyraźniej jestem idiotą.
           Przeczesałem ręką moje włosy i udając, że nic się nie stało, zacząłem iść przed siebie. Idąc korytarzem dostrzegłem Cassie i jej przyjaciółki przy szafkach. Elle i Kelsey oglądały jakąś kopertę i chichotały, a moja dziewczyna stała obok i bawiła się plecioną bransoletką.
           Zauważyłem przy jednym ze stolików moich przyjaciół. Przysiadłem się do Molly, Jasona i Abby. Spojrzałem, co jedzą, po czym wziąłem od Jasona jednego hamburgera. Abby, dziewczyna Jasona, była strasznie chuda, mógłbym powiedzieć, że ma anoreksję lub jej nie karmią, a i tak, i tak, jadła strasznie mało i do tego zdrowo. Tamtego dnia miała małą porcyjkę sałatki. Molly, najlepsza przyjaciółka Abby, miała malutkie jabłko i kilka marcheweczek na krzyż. Jak one się tym najadają?, pomyślałem, popijając oranżadę Jasona.
- Dlaczego tak mało jecie? - zapytałem dziewczyn.
- Muszę wyglądać idealnie. - Abby uśmiechnęła się i odsunęła od siebie resztki sałaty.
- Ej, jedz to, bo jak staniesz bokiem, to Cię nie zauważę. - zażartował Jason, który jadł hamburgera.
- A ty? - zwróciłem się do Molly.
- Nie jestem głodna. - odpowiedziała moja przyjaciółka i wyrzuciła swój posiłek do śmietnika.
- Nawet nie zjadłaś tych kilku marchewek i zrobiłaś zaledwie kilka gryzów jabłka! - zdenerwowałem się. - Po co ty się głodzisz?
- Mówię Ci prawdę. Nie jestem głodna. - Molly wzięła swoją torebkę i szturchnęła Abby w ramię. - Chodź.
- Nie ogarniam lasek. - westchnął Jason.
 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Wróciłem do domu i od razu położyłem się na łóżku. Mój plecak rzuciłem w kąt pokoju, jak o zwykle robi zmęczony nastolatek. W mojej głowie ciągle tkwiły słowa Cassie ,,nie chcę być twoją tajemnicą". Z początku traktowałem Cassie jak zwykłą dziewczynę, którą mogę przelecieć, kiedy tylko chcę. Jednak poczułem do niej coś więcej. Zakochałem się w niej. Cassie miała śliczne, długie, blond włosy. Jej oczy przypominały ciemne, wesołe brylanciki. Collin, ty idioto, weź się w garść, skarciłem się w myślach i z trudem podniosłem się z łóżka. Spakowałem telefon do kieszeni od dżinsów i wyszedłem z mojego domu. Otworzyłem kluczykiem drzwi do mojego samochodu, wsiadłem i pojechałem do kwiaciarni, by kupić jakąś różę dla Cassie.
           Pchnąłem drzwi od kwiaciarni, której właścicielką była matka koleżanki Cassie, pani Florence. Jednak za ladą nie zobaczyłem dorosłej kobiety, tylko Kelsey. Uśmiechnęła się do mnie i zapytała:
- W czymś pomóc?
- Tak. Chciałbym jakąś ładną różę. - poprosiłem.
- Eh... - westchnęła brunetka. - Róże są przereklamowane. Zgaduję, że chcesz kupić kwiaty dla Cassie, więc Ci doradzę.
- Dobra.
- Weź bukiet z tulipanów, Cassie je uwielbia. Szczególnie polecam te żółte lub biało-różowe. - Kelsey uśmiechnęła się i wyłożyła na ladzie dwa śliczne bukieciki.
- Daj ten biały. - uśmiechnąłem się i dałem dziewczynie należną sumę pieniędzy za bukiecik. Wziąłem go i podziękowałem przyjaciółce Cassie za porady, dotyczące kwiatów dla mojej dziewczyny.
           Wsiadłem do samochodu i szybko pojechałem pod dom Cassie. Zapukałem w tylne drzwi, które prowadziły prosto do pokoju blondynki.  Dziewczyna najpierw odsłoniła firanki, chwilę się popatrzyła na mnie, pewnie zaskoczona moim widokiem, a dopiero po tym otworzyła mi wejście do jej pokoju.
- Cześć. - powiedziała niepewnie, a ja w tej samej chwili wyciągnąłem zza pleców bukiet biało-różowych tulipanów i cmoknąłem ją w policzek. Wręczyłem jej kwiaty i powiedziałem:
- Przepraszam.
- Dlaczego mnie ukrywałeś? - zapytała. Spojrzałem jej w oczy. Miała je całe zaszklone. Nie chciałem, by płakała.
- Bałem się reakcji mojej ekipy. - Cassie odłożyła bukiecik na biurko i przytuliła mnie. Poczułem jej łzy na mojej koszulce. - Przepraszam, na prawdę, kocham Cię, Cassie.
- Ja Ciebie też, idioto. - zapłakała blondynka. Odsunęła twarz od mojego ramienia. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Czułem się zgwałcony jej spojrzeniem, które przeszyło mnie na wylot. Nasze usta zbliżały się do siebie. Były od siebie o kilka milimetrów. Po chwili złączyliśmy nasze wargi w pocałunku.
 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           Podjechałem pod dom mojej dziewczyny, by zawieść ją do szkoły. Po chwili Cassie zapinała pas, siedząc na miejscu pasażera.
- Cześć, misiek. - blondynka dała mi buziaka w policzek, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- Hej. - odpaliłem samochód i jechaliśmy spokojnie do szkoły, słuchając muzyki z radia.
           Tamtego dnia chciałem przedstawić Cassie moim znajomym. Zasłużyła na to. Kochałem ją i nie chciałem jej ukrywać. Zwłaszcza przed bliskimi mi osobami. Troszeczkę bałem się reakcji ekipy, ale nie musieli się nie wiadomo jak przyjaźnić. Chciałem po prostu, by się poznali. Oczywiście, byłoby dobrze, gdyby się polubili. Nawet bardzo dobrze.
           Szybko wysiadłem z samochodu, by zdążyć otworzyć drzwi Cassie. Pomogłem wysiąść mojej dziewczynie, po czym zamknąłem auto i schowałem kluczyk do plecaka. Złapałem dłoń blondynki i szliśmy tak do szkoły. Czułem na sobie spojrzenia osób, które przebywały na parkingu. Słyszałem szepty: ,,oni są parą?", ,,Cassie i Collin? Oni do siebie nie pasują..." i takie tam.
           Szliśmy szkolnym korytarzem, uśmiechając się do każdego. W końcu zobaczyłem moją ekipę. Szybko podeszliśmy do Molly, Jasona i Abby.
- Cześć. - przywitałem się. - To Cassie, moja dziewczyna. - przedstawiłem blondynkę moim przyjaciołom, na co Molly opluła się sokiem, który właśnie piła. Abby i Jason uśmiechnęli się i podali Cassie dłoń.
- Hej. - Cassie odwzajemniła uśmiech.

środa, 21 maja 2014

Rozdział 1 - ,,(...) nie chcę być Twoją tajemnicą"


  17 wrzesień 2014, perspektywa Cassie     
- Co się stało? - zapytał mnie mój chłopak i okrył mnie ciepłym kocykiem, przysiadając się do mnie.


- Nic. - mruknęłam.
Collin Wilson był najprzystojniejszym chłopakiem w mojej szkole. Leciała na niego każda dziewczyna. Nie dziwię się, w końcu był popularny, miły, zabawny i przystojny.
          Jego zdrowe, ciemne włosy jak zawsze były pozostawione w artystycznym nieładzie. Oczy miał wesołe i brązowe. Ubierał się w modne i wygodne ubrania. Collin należał do szkolnej elity. Znał go chyba każdy. Był kapitanem męskiej drużyny futbolowej. Do tego zadawał się z czirliderkami i przewodniczącym samorządu szkolnego. Jego wielki dom przeznaczony był na grube melanże. Zapraszał tam wszystkich, oprócz mnie.
          Gdy byliśmy razem, sam na sam, traktował mnie jak księżniczkę. Był czuły, kochany i opiekuńczy. Przejmował się mną i ciągle powtarzał, że mnie kocha. Jednak przy jego znajomych, nie istniałam. Zmieniałam się w powietrze. Znikałam.
          Nie byłam popularna. Przyjaźniłam się z Elle i Kelsey. Szkolna elita traktowała mnie i moje przyjaciółki jak kosmitki.
          - Na pewno? - Collin przytulił się do mnie. Nie, idioto, kocham cię, a ty masz mnie w dupie, pomyślałam.
- Tak. - wymusiłam uśmiech, a Wilson odwdzięczył się tym samym, ukazując idealne, białe, równe zęby.
          Siedzieliśmy przytuleni oglądając jakąś drętwą komedię romantyczną, w której dziewczyna zakochała się w dwóch chłopakach na raz. Co za idiotyzm, to takie nierealne, pomyślałam.
          W końcu głupi film dobiegł końca, a ja odetchnęłam z ulgą. Denerwowała mnie główna bohaterka. Była tak niezdecydowana, jak to tylko możliwe.
- Późno już, ja lecę, pa Cassie - pożegnał się mój ukochany, całując mnie w policzek. Wstałam za nimi zamknęłam drzwi od mojego domu na klucz, gdy wyszedł. Ciężko westchnęłam.
            Zbliżyłam się do Collina już w wakacje. Był już siedemnasty wrzesień, a on nadal mnie z nikim nie poznał. Moje przyjaciółki wiedziały o nim. Cieszyły się, że jestem zakochana, ale wkurzała ich niedojrzałość Collina. Według nich to dziecinne zachowanie. Powinien przedstawić mnie osobom z jego paczki. Jednak on tego nie zrobił i nawet nie miał takich zamiarów. Męczyła mnie taka sytuacja. Chciałam mieć chłopaka, który nie będzie się mnie wstydził, który mnie obroni, który da mi buziaka na szkolnym korytarzu, który mnie odwiezie ze szkoły. Za to dostałam przystojniaka, który uważa, że go przeze mnie wyśmieją.
           Opadłam na kanapę, okryłam się kocem i przełączyłam na jakiś program o porodach. Przyciągnęłam do siebie miskę z popcornem i zajadając się niezdrową przekąską, rozmyślałam o wydarzeniach z wakacji. Kiedyś wyobrażałam sobie mój pierwszy raz. Było to w domu. Mój chłopak zaprowadziłby mnie do swojego łóżka, na którym leżałyby płatki róż. W tle grałaby romantyczna piosenka, a my cieszylibyśmy się bliskością. Jednak musiał wystarczyć mi zimny schowek na szczotki woźnego, ciasne koszulki i łzy.
           Czułam się jak zabaweczka. Zwykła, seksualna zabawka, którą można się bawić, bawić, bawić i tak bez końca, bo ona nie ma nic przeciwko. Tak nie będzie, zmienię to, pomyślałam. W moim związku przydała się rewolucja, a ja miałam plan jak ją wywołać.
 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
           - I jak wczoraj? - zapytała Elle, wyciągając z szafki różową kopertę. Dostawała ich mnóstwo. Oprócz listów ktoś podarował mojej przyjaciółce mnóstwo słodyczy, karteczek, tekstów piosenek, wierszy i maskotek.
- Oglądałam głupi film w telewizji. - patrzyłam jak Elle rozrywa kopertę, po czym wyjmuje z niej list i czyta go, bym po chwili mogła zapytać, chcąc zmienić temat: - Od kogo to?
- Nadal się nie ujawnił... - westchnęła moja przyjaciółka. - To musi być wspaniały chłopak...
- ...albo dziewczyna - wtrąciła Kelsey, która pojawiła się znikąd.
           Moje przyjaciółki rozmawiały o swoich przypuszczeniach, co do wielbiciela Elle. Nie bardzo mnie to interesowało, więc przyglądałam się ludziom, przechodzącym po korytarzu. Nagle zobaczyłam świętą czwórkę, szkolną elitę, w której skład wchodzili; Molly Free, Abby Jennix, Jason Wright i oczywiście ósmy cud świata, Collin Wilson.
          Molly była wredną, podłą czirliderką. Miała długie, miedziane włosy i ciemne oczy. Bardzo dobrze się ubierała i miała wyczucie stylu. Była szczera i zawsze mówiła, to co myśli. Uwielbiała krytykować i doprowadzać innych do płaczu. Przez swój wysoki wzrost, nie była zbyt atrakcyjna w oczach chłopaków. Przekonywała do siebie ludzi bogactwem jej rodziców. Za to Abby była przeciwieństwem Molly. Miała długie, ciemnobrązowe włosy i ciemne oczy. Była szczupła i wyglądała jak anorektyczka. Abby była miłą i zabawną dziewczyną. Była w związku z Jasonem od roku i byli najpopularniejszą parą w szkole.
           Gdy trójka nastolatków odeszła, a Collin pozostał sam przy swojej szafce, odważyłam się i podeszłam.
- Collin.
- Tak? - chłopak zamknął drzwiczki od szafki, by mnie zobaczyć. Od razu skierował wzrok na mój dekolt.
- Tutaj mam oczy. - podniosłam jego podbródek, tak bym mogła patrzeć w jego oczy.
- Dobra, dobra. - Wilson wyszczerzył swoje zęby w cudownym uśmiechu.
Ja... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, gdyż mój ukochany złapał moją dłoń i zaczął gdzieś prowadzić. Przemierzając szkolny korytarz, czułam na sobie spojrzenia wszystkich uczniów mojej szkoły. Collin najwyraźniej też, bo po chwili puścił moją dłoń. W końcu dotarliśmy do najmniej romantycznego miejsca świata, ,,bzykalni".
           Przebywali tam ćpuni, alkoholicy, erotomani i zdziry. Collin posadził mnie na wysokim śmietniku i zaczął całować w okolicach piersi.
- Collin! - wrzasnęłam, zeskakując ze śmietnika. - Prowadzisz mnie tu, bo wiesz, że nikt z Twojej paczki nas tu nie zobaczy.
- Nie... - mruknął chłopak, drapiąc się po głowie.
- Nie rób ze mnie idiotki. - moje oczy napełniały się łzami. - Nie chcę być twoją tajemnicą... - powiedziałam i pobiegłam przed siebie.

wtorek, 20 maja 2014

Prolog - ,,Dałaś się wykorzystać, idiotko"

27 sierpień 2014, perspektywa Cassie

          Siedziałam na drewnianej ławce, przyglądając się przystojnemu chłopakowi. Piłam czerwoną oranżadę w plastikowym kubku spokojnie, dopóki najprzystojniejszy nastolatek na świecie nie spojrzał się w moją stronę. Z wrażenia oplułam się gazowanym napojem. Szybko wytarłam sobie twarz w ciemnozieloną, obozową koszulkę. Collin - tak nazywał się obiekt moich westchnień - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń. Niepewnie chwyciłam ją i dałam się podnieść z ławki. Chłopak prowadził mnie po szkole.
          Po chwili dotarliśmy do schowku na miotły woźnego. Wiedziałam, czego chce Collin. Chłopak chwycił za klamkę, po czym otworzył przede mną drzwi. Gdy weszliśmy, zamknął je za nami na zamek. Jego usta zbliżyły się do moich.
         Całowaliśmy się i nim się obejrzałam, wciągałam na siebie koszulkę.
- Dzięki, było super. - chłopak uśmiechnął się i przekręcił zamek. - To... cześć. - powiedział i wyszedł, pozostawiając mnie w ciężkim szoku.
          Co ja zrobiłam?, pomyślałam. Dałaś się wykorzystać, idiotko, dodałam po chwili. Właśnie przeżyłam mój pierwszy raz z chłopakiem, który będzie miał mnie w dupie. Collin i ja byliśmy z dwóch różnych planet. On był popularny i megaprzystojny, a ja nielubiana i przeciętna. Jednak podobał mi się od niepamiętnych czasów. Na moim miejscu każda dziewczyna skakałaby z radości. Seks z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole to niecodzienna rzecz. Jednak ja nie byłam jak wszystkie i myślałam przyszłościowo
Collin mógł mieć każdą dziewczynę w szkole. Piękną i popularną. To było oczywiste, że będzie się mnie wstydził przy swojej paczce. Przykucnęłam przy szafce z płynami i zaczęłam płakać. Jestem idiotką, pomyślałam i zamknęłam drzwi. Chciałam pozostać sama i przemyśleć wszystko.
          Mogłam zadzwonić do moich przyjaciółek, Elle i Kelsey. Jednak Elle wypytywałaby się o wszystkie szczegóły i chciałaby, bym opowiedziała jej to bardzo dokładnie. Za to Kelsey wkurzyłaby się na mnie. To odpowiedzialna dziewczyna. Zawsze potrafi przemyśleć wszystko pięć, a nawet dziesięć razy. Zastanawia się nad swoimi czynami. Jest kimś w rodzaju młodego rodzica dla mnie i Elle. My żyjemy szybko i nie myślimy, zanim cokolwiek zrobimy, a ona rozważa każdą sytuację i poucza nas. 
           Potrzebny był mi spokój. Oparłam głowę o szafkę, zamknęłam oczy i wróciłam do wydarzeń sprzed paru chwil. Idiotka, pomyślałam.