Idąc korytarzem, zauważyłam duże ogłoszenie: Szkolna grupa czirliderek ogłasza nabory do składu. Przyjmiemy trzy najbardziej uzdolnione dziewczyny. Eliminacje odbędą się po lekcjach na sali gimnastycznej.
Pozdrawiają przewodniczące drużyny,
Lola i Lily
- Kelsey! - krzyknęłam podniecona. - Widzisz to?
- Co? - zapytała zdezorientowana. Gapiła się na dwie całujące się dziewczyny. W końc odwróciła swój wzrok i skierowała go na kartkę, którą wskazywałam palcem. Przeczytała treść ogłoszenia, mamrocząc przy tym. - I co z tego?
- Idziesz na salę gimnastyczną? Może Ci się uda... - namawiałam moją przyjaciółkę.
- Nie. Czirliderki to tępe szmaty. - stwierdziła Kelsey. - Po za tym jest tam Molly, Abby, Lola i Lily. Nie ma tam nikogo normalnego.
- Będąc czirliderką, stanę się lubiana i popularna. - przekonywałam ją dalej. - To szansa, by zmienić się z szarej myszki w gwiazdeczkę.
- Rób, co chcesz. - westchnęła brunetka.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Pchnęłam szerokie drzwi od sali gimnastycznej. Moim oczom ukazały się chude dziewczyny w niebiesko-biało-żółtych sukienkach i białych tenisówkach. Każda z nich miała włosy związane w wysokiego kucyka i wpiętą kokardę w kolorze niebieskim. Na trybunach siedziały dziewczyny z zeszłorocznego składu, a na dwóch krzesełkach na środku zasiadały przewodniczące drużyny, bliźniaczki Lily i Lola. Były wredne, a do ekipy czirliderek przyjmowały bogate zołzy, ale liczyłam na moje szczęście.
- Cześć. - przywitałam się z nimi, podchodząc do Lily i Loli.
- Powiem to prosto z mostu; nie mam ochoty tracić na Ciebie czasu. - odezwała się Lily.
- Bądźmy ze sobą szczere: w grupie czirliderek nie liczy się talent, tylko wygląd. - przemówiła Lola.
- Ty wyglądasz znośnie. - kontynuowała jej bliźniaczka. - Więc masz tylko jedną rzecz do zrobienia.
- Zorganizuj imprezę z okazji nowego składu drużyny czirliderek.
- Nie podołasz - wylatujesz. - dodała Lily.
- Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się, na myśl o tym, jak zła jest teraz Molly.
Lola rzuciła mi sukienkę czirliderki i śnieżne tenisówki, a ja pisnęłam z radości i pobiegłam do łazienki, by się przebrać w nowy strój.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Przebrana w strój czirliderki szłam dumnie korytarzem, uśmiechając się przy tym do każdego. Byłam ubrana w śliczną granatową sukienkę z żółtym trójkątem wokół dekoltu i napisem ,,TITANS" na piersiach. Do sukienki dołączona była pod spód biała obcisła bluzka na długi rękaw i śnieżnobiałe tenisówki. W takim stroju poczułam się pewna siebie i odważna. Czułam spojrzenia zazdrosnych dziewczyn i szepty chłopaków, typu ,,ale dupcia!". Denerwowali mnie tacy chłopacy, ale akurat wtedy mi to nie przeszkadzało. Idąc korytarzem spotkałam Molly.
- Odejdź z drużyny. - zdenerwowana dziewczyna zmierzyła mnie spojrzeniem.
- Nie.
- Powiedziałam: odejdź. - Molly powoli mówiła każdą sylabę, tak bym wszystko dobrze zrozumiała. - Czirliderki to nie biedne szmaty. Przez Ciebie stracimy szacunek.
- Serio? Myślałam, że nikt już Was nie szanuje, bo jesteś tam. - uśmiechnęłam się złośliwe. - No wiesz, przeważnie czirliderki wyglądają, jak motylki, a nie goryle.
Molly prychnęła i odeszła, obracając się na pięcie. Zdenerwowanie znienawidzonej przeze mnie czirliderki dało mi jeszcze więcej energii. Wyjęłam z torby telefon i zadzwoniłam do Cassie.
- Halo, Cassie? - odezwałam się.
- Tak.
- Jestem czirliderką. - mówiłam podekscytowana.
- To fajnie. - mruknęła.
- Co się stało?
- Tak się składa, że jadę z Collinem do kina.
- Aha, to nie przeszkadzam. - Już miałam się rozłączyć, ale oświeciło mnie. - Poproś ładnie ode mnie Collina, żeby mi pomógł zorganizować imprezę z okazji nowego składu czirliderek, dobrze? Prooooooszę.
- No, dobra. Coś wymyślimy. A na kiedy?
- Ten piątek.
- Ale jest środa! - zdenerwowała się moja przyjaciółka.
- Nie bój dupy, wspólnie damy radę. - zakończyłam połączenie i schowałam telefon do torby.
Z daleka zobaczyłam coś niezwykłego. Największy dziwak w szkole, David Stone, stał przy mojej szafce i wciskał do niej kopertę. Stałam zamurowana. To niemożliwe.
- Cześć. - przywitałam się z nimi, podchodząc do Lily i Loli.
- Powiem to prosto z mostu; nie mam ochoty tracić na Ciebie czasu. - odezwała się Lily.
- Bądźmy ze sobą szczere: w grupie czirliderek nie liczy się talent, tylko wygląd. - przemówiła Lola.
- Ty wyglądasz znośnie. - kontynuowała jej bliźniaczka. - Więc masz tylko jedną rzecz do zrobienia.
- Zorganizuj imprezę z okazji nowego składu drużyny czirliderek.
- Nie podołasz - wylatujesz. - dodała Lily.
- Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się, na myśl o tym, jak zła jest teraz Molly.
Lola rzuciła mi sukienkę czirliderki i śnieżne tenisówki, a ja pisnęłam z radości i pobiegłam do łazienki, by się przebrać w nowy strój.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Przebrana w strój czirliderki szłam dumnie korytarzem, uśmiechając się przy tym do każdego. Byłam ubrana w śliczną granatową sukienkę z żółtym trójkątem wokół dekoltu i napisem ,,TITANS" na piersiach. Do sukienki dołączona była pod spód biała obcisła bluzka na długi rękaw i śnieżnobiałe tenisówki. W takim stroju poczułam się pewna siebie i odważna. Czułam spojrzenia zazdrosnych dziewczyn i szepty chłopaków, typu ,,ale dupcia!". Denerwowali mnie tacy chłopacy, ale akurat wtedy mi to nie przeszkadzało. Idąc korytarzem spotkałam Molly.
- Odejdź z drużyny. - zdenerwowana dziewczyna zmierzyła mnie spojrzeniem.
- Nie.
- Powiedziałam: odejdź. - Molly powoli mówiła każdą sylabę, tak bym wszystko dobrze zrozumiała. - Czirliderki to nie biedne szmaty. Przez Ciebie stracimy szacunek.
- Serio? Myślałam, że nikt już Was nie szanuje, bo jesteś tam. - uśmiechnęłam się złośliwe. - No wiesz, przeważnie czirliderki wyglądają, jak motylki, a nie goryle.
Molly prychnęła i odeszła, obracając się na pięcie. Zdenerwowanie znienawidzonej przeze mnie czirliderki dało mi jeszcze więcej energii. Wyjęłam z torby telefon i zadzwoniłam do Cassie.
- Halo, Cassie? - odezwałam się.
- Tak.
- Jestem czirliderką. - mówiłam podekscytowana.
- To fajnie. - mruknęła.
- Co się stało?
- Tak się składa, że jadę z Collinem do kina.
- Aha, to nie przeszkadzam. - Już miałam się rozłączyć, ale oświeciło mnie. - Poproś ładnie ode mnie Collina, żeby mi pomógł zorganizować imprezę z okazji nowego składu czirliderek, dobrze? Prooooooszę.
- No, dobra. Coś wymyślimy. A na kiedy?
- Ten piątek.
- Ale jest środa! - zdenerwowała się moja przyjaciółka.
- Nie bój dupy, wspólnie damy radę. - zakończyłam połączenie i schowałam telefon do torby.
Z daleka zobaczyłam coś niezwykłego. Największy dziwak w szkole, David Stone, stał przy mojej szafce i wciskał do niej kopertę. Stałam zamurowana. To niemożliwe.
Rozdział świetny tylko, że krótki :(
OdpowiedzUsuńNajlepszy moment?
,,To szansa, by zmienić się z szarej myszki w gwiazdeczkę.,, :)
Suuuuuupeeeeer!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
Oby next był szybko :)
Wygląda na to, iż zostanę tutaj na dłużej. Przepraszam za swój krótki komentarz. Przy następnym rozdziale będzie dłuższy. Obiecuję!
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z moimi poprzedniczkami.
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo fajny i podoba mi się,ale jest stanowczo za krótki.pisz dłuższe,smiało!
zapraszam na ostatni rozdział z życia Sary :-)
themoordeath.blogspot.com
ROZDZIAŁ 14 - ABDUCTION
OdpowiedzUsuń,,Za to on wyjął coś za swoich pleców i wymierzył w moją stronę. W tym momencie moje serce przyśpieszyło bicie, waliło jak szalone."
http://never-go-away.blogspot.com/2014/05/rozdzia-14.html